Kilka razy spotkałam się już z określeniem, że Toronto jest takim Nowym Jorkiem Kanady.
Z Ottawy do Toronto dotarliśmy pociągiem. Po wyjściu ze stacji, która znajduje się w centrum miasta, przywitały nas ogromne, wysokie, szklane budynki oraz biegnący, ubrani w garnitury panowie, oraz panie na szpileczkach.
Po spędzonym tygodniu w spokojnym, artystycznym Montrealu wizyta w Toronto była zdecydowanie sporą zmianą.
Nasz hotel znajdował się w dzielnicy chińskiej, postanowiliśmy dostać się tam na nogach.
Oddalając się odrobinę od centrum, cała trasa zajęła nam około 20 min okazało się, że to szklane biegnące miasto bardzo szybko przechodzi w klimatyczne małe kamieniczki, podobne, jakie były w Montrealu.
Poza dzielnicą chińską w Toronto znajduje się dzielnica włoska, grecka, portugalska itd. Te części miasta kiedyś była zamieszkałe przez mniejszości narodowe danego kraju. Obecnie ludność się już wymieszała jednak klimat, sklepiki i knajpki pozostały.
Będąc w Toronto warto więć odwiedzić dzielnice: Chinatown, Little Italy, Little Portugal, Greektown, Yorkville or St. Lawrence.
Szczególnie polecam artystyczną dzielnicę Kensington Market. Wszystkie sklepiki, knajpki są bardzo specyficzne, kolorowe, zabawne utrzymane w stylu boho.
A po całym dniu zwiedzania doskonałym miejscem na odpoczynek jest wybrzeże Jeziora Ontario.
Za kilka dni zabiorę Was nad Niagarę
Szalony konglomerat, ale czuć wolność!
Zdecydowanie czuć tam wolność. W zachowaniu, ubiorze, stylu życia. Chętnie pomieszkałabym w Kanadzie przez jakiś czas
ahhhh super! piękne miasto, miałabym robić w tej kolorowej dzielnicy 😉
i czekam z niecierpliwością na Niagarę! pozdrawiam ;*
W takim mieście ciężko się nudzić 🙂 Niagara już wkrótce
Pingback: where is juli + sam2015 rok według Lonely Planet, czyli jak czytać przewodniki - where is juli + sam