Kolejny dzień w Maroku: luty, 2008 roku.
Planujemy wyprawę w najwyższe pasmo górskie w Afryce: Atlas.
Z Marrakeshu jedziemy autobusem do Tahanaout ( ostatnie miejsce w jakim się zatrzymuje), a następnie próbujemy złapać stopa. Po pół godzinie czekania, zatrzymuje się taxi, targujemy się ( Marokańczyscy to uwielbiają) wsiadamy i wyruszamy do miejscowości Imlil, która jest bazą wypadową na Tubkal (4167 m n.p.m)
Zastanawiamy się czy chcemy rozpocząć wspinaczkę na najwyższy szczyt Maroka. Okazuje się, że warunki pogodowe na trasie są dosyć trudne, Głeboki snieg, lód, a przy tym my bez odpowiedniego sprzętu: przede wszyskim brak raków, wybieramy więc opcję wyprawy przez niższe partie gór.
W ramach uzupełnienia energii idziemy na obiad do domu jednego z Berberów. Zjadamy tradycyjny Tajin, który popijamy mega słodką marokańską herbatą.
Wędrujemy cały dzień, docieramy na około 2 500 m n.p.m.
Na noc zatrzymujemy się wiosce Tagadirt.
a tu my (zdjęcie zrobił Bartek)
Spędzamy kolejny dzień w górach w towarzystwie pięknej, słonecznej pogody, magicznych widoków oraz przypadkowo napotkanych dzieciaków, które z radością pomagają nam odnależć szlak.
A na koniec ja ( zdjęcie zrobione przez Anię )